Trudna decyzja Arlene Blum. W jakim stopniu zaangażować zespół silnych osobowości?

Dylemat decyzyjny liderki

Historia Arlene Blum i jej zespołu alpinistycznego jest jedną z najważniejszych historii lidera i zespołu, która ukazuje istotę angażowania w oparciu o model Decision Making for Leaders. Śledząc zmagania liderki z wyzwaniami projektu alpinistycznego odnosimy te doświadczenia do naszych wyzwań w biznesie. Może na szali nie stoi nasze życie, ale często od naszych decyzji zależy utrzymanie lub stracenie pracy, zwiększenie lub zmniejszenie budżetów a zatem ważne decyzje, które mają wpływ na powodzenie projektu. Moim celem jest przybliżenie Wam tej historii, aby uwrażliwić nas menedżerów szczególnie na aspekt angażowania silnych osobowości.

W 1978 r. została przygotowana i poprowadzona pierwsza w historii wyprawa kobiet na ośmiotysięcznik. Liderką wyprawy stała się Kanadyjka Arlene Blum. W 2014 r. Arlene odwiedziła Polskę. W rozmowach opowiadała o wyzwaniach, jakich doświadczyła jako liderka wyprawy wysokogórskiej. W wywiadzie, który nam udzieliła we wrześniu 2014 roku w Zakopanem mówiła:

W 1978 roku prowadziłam pierwszą wyprawę kobiecą na Annapurnę w Katmandu. Dotąd żadna wyprawa złożona jedynie z kobiet nie weszła tak wysoko, aby zdobyć szczyt. Byłam wtedy doświadczoną alpinistką natomiast jako lider prowadziłam dopiero drugi projekt. Wcześniej po raz pierwszy kierowałam wyprawą na Mount Everest. Zatem dopiero budowałam swoje doświadczenie menedżerskie. Wspólnie z Verą Watson udało nam się zwerbować jedenaście doświadczonych alpinistek, myślę, że w tamtym czasie był to najlepszy zespół kobiecy. Brakowało nam mocno Wandy Rutkiewicz, która wtedy realizowała inny projekt.

Nasz zespół to były maksymalnie zaangażowane w wyprawę dziewczyny. Przecież przygotowywałyśmy się do wspinaczki ponad cztery lata. Włożyłyśmy mnóstwo wysiłku w projekt.

Postanowiłyśmy pokonać górę metodą oblężniczą, bo ta właśnie dawała nam największe szanse na sukces. Jednak metoda ta, kiedy posuwamy się w kierunku szczytu i zakładamy obozy, wymaga świetnej koordynacji i dobrych obliczeń. Już tutaj pojawiły się w zespole konflikty, kiedy okazało się, że część dziewczyn niezbyt dobrze radzi sobie z logistyką. Wiedziałyśmy, że nie wszystkie dziewczyny wejdą na szczyt, a jednak przed atakiem szczytowym w zasadzie wszystkie byłyśmy w dobrej formie psychicznej i fizycznej. Dotarłyśmy do ścieżki prowadzącej przez Holenderskie Żebro. Była to wąska ścieżka, a po prawej i lewej stronie przepaść. Dodatkowo w naszym zespole było sześciu szerpów, których organizmy były dostosowane do tak ekstremalnych wysiłków. Ich wiedza, doświadczenie i wytrzymałość były niezwykle ważne dla sukcesu ekspedycji. Właśnie mieliśmy rozpocząć prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny etap przejście po oblodzonym grzbiecie, zwanym Holenderskim Żebrem.

Musiałam zdecydować, kto będzie powadził wspinaczkę i wyznaczał drogę przez Holenderskie Żebro. Chciałam zwiększyć siłę zespołu i dlatego zaplanowałam, że wspinaczkę poprowadzą dwa zespoły, każdy składający się z dziewczyn z największym doświadczeniem w lodowej wspinaczce i  szerpa. Tworzyłyśmy zgrany, zmotywowany zespół, ale to konkretne rozstrzygnięcie nie było dla mnie łatwe. Większość dotychczasowych decyzji konsultowałam z dziewczynami, natomiast tym razem obawiałam się, że dziewczyny wyłączą z wyprawy szerpa , co moim zdaniem mogło poważnie zagrozić bezpieczeństwu wyprawy. Wiedziałam, że prawie każda z dziewczyn chciałaby dostać zadanie prowadzenia wspinaczki na Holenderskim Żebrze. Moja wizja oznaczała, że tylko cztery alpinistki z zespołu będą mieć taką możliwość, a pozostałe będę się zajmować nużącym transportem bagażu pomiędzy obozami. Decyzję utrudniał też narastający silny konflikt pomiędzy alpinistkami a szerpami. Wiedziałam, że dziewczyny uważają, że szerpowie nie zasłużyli na to, aby prowadzić wspinaczkę na Holenderskim Żebrze, i powinni się zająć noszeniem bagaży. Szerpowie oczekiwali jednak, że również będą się wspinać. Pominięcie szerpów groziło ich strajkiem a może nawet rezygnacją z dalszego uczestnictwa w ekspedycji. Dziewczyny koniecznie chciały udowodnić, że my kobiety jesteśmy gotowe, aby zdobyć szczyt bez pomocy mężczyzn-szerpów. Byłam innego zdania. Nie ma sensu ryzykować życia powiedziałam. Każda wyprawa nieważne męska czy żeńska wspina się z szerpami. Obawiałam się, że odsunięcie szerpów poważnie utrudni nam osiągnięcie celu, dlatego podjęłam decyzję samodzielnie.

Decyzja Arlene

Liderka podjęła tę decyzję dyrektywnie. Dość niespodziewanie, bo dotąd wszystkie decyzje zapadały w konsultacyjny, partycypacyjny sposób. Wieczorem spotkała się kolejno z członkami zespołu w poszczególnych namiotach i zakomunikowała swoją decyzję. W pierwszym zespole Annapurnę zaatakują Irene Miller i Vera Kormakowa oraz dwóch szerpów. W drugiej grupie wyruszy: Alison Chadwick-Onyszkiewicz, Vera Watson, Piro Kramar oraz jeden z szerpów.

Kładą się spać. Kiedy budzą się rano, atmosfera w zespole jest zupełnie inna niż wcześniej. Cisza jest ciężka jak żelazo. Wcześniej dziewczyny pomagały sobie, śmiejąc się i gadając, teraz nikt nic nie mówi. Gdyby można było rzucić jakimkolwiek przedmiotem, to tenże zawisłby w powietrzu z powodu napięcia, które było wyczuwalne w zespole. Po chwili Alison nie wytrzymała tej atmosfery i podeszła szybko do Arlene, by powiedzieć: „Wiesz, nie tak umawiałyśmy się, że będą zapadały decyzje w naszym zespole”. Kiedy tylko Arlene zorientowała się, że styl, który obrała w angażowaniu dziewczyn, nie sprawdził się, szybko dokonała korekty swojej decyzji. Zapytała: „A jak wy uważacie?”, dając w ten sposób zespołowi przestrzeń do podjęcia decyzji. Dziewczyny jako doświadczone alpinistki miały świadomość, że okno pogodowe nie będzie trwało wiecznie, dlatego szybko zaczęły się naradzać, co robić. Po kilkunastu minutach dyskusji w mniejszych grupach doszły do wniosku, że Arlene wybrała dobrze. Może nie była bardzo doświadczona jako liderka wypraw, ale jednak ma doświadczenie alpinistki i potrafi ocenić, jaki skład zapewniłby drużynie sukces. Co ważne, siebie przecież Arlene nie wyznaczyła do ataku szczytowego, a to wyraźnie ukazywało jej chęć dania szansy innym dziewczynom, a nie sobie samej. Myślę, że Arlene świetnie rozumiała, jak ważne jest wspinanie się z szerpami. Obawiała się o życie towarzyszek, gdyby podjęły one decyzję dyrektywną, że zaatakują szczyt bez przewodników z Tybetu, a przecież takie plany miała cześć zespołu.

Zaczynają wchodzić. Rusza pierwszy zespół prowadzony przez Irene Miller. Po szybkim przejściu Holenderskiego Żebra dostają się do obozu IV, potem V i finalnie 15 października 1978 r. zespół złożony z dwóch kobiet Irene Miller i Very Kormakowej oraz dwóch szerpów, Chengwa i Minga, o 15.00 zdobywa szczyt. Sukces.

Kiedy schodzą, Irene kontaktuje się z Arlene i przekazuje szybko informacje. Mówi, że dobrze, że byli z nimi szerpowie, bo bez nich byłoby piekielnie ciężko. A zatem to była dobra decyzja, jeśli chodzi o jakość zadania. Po drugie Irene prosi liderkę, aby wstrzymać wejście drugiego zespołu, na którego czele stoi Alison Chadwick-Onyszkiewicz, ponieważ warunki pogodowe mocno się pogarszają i za kilkanaście minut nadejdzie burza śnieżna. Arlene czym prędzej zaczyna rozmawiać z Alison, prosząc ją o rezygnację z wejścia. Alison konsultuje się z Piro Kramar i Verą Watson. Tak daleko już zaszły, że szkoda im rezygnować, skoro są tak blisko celu. Nieszczęśliwie Piro Kramar, wychodząc z namiotu, rozrywa o rak wspinaczkowy rękawicę. Obserwuje, jak sinieje jej palec i część ręki. Jeśli zostanie na tej wysokości, prawdopodobnie będzie musiała amputować dłoń lub przynajmniej palec. Przeprasza i decyduje się zejść. Ostatni szerpa, który miał wspierać drugie podejście, nagle zaczyna się źle czuć i komunikuje decyzję, że wraca na dół. Arlene nie potrafi go zatrzymać. W wysokich górach zostaje sama Alison i Vera Watson. Arlene jest przeciwna wspinaczce, ale nie jest w stanie przemówić do rozsądku znanej z bardzo silnego charakteru Alison, która miała wcześniej doświadczenie wspinania się bez butli tlenowych. Alison była w tamtym czasie jedną z najlepszych alpinistek na świecie. Kobiety obiecują Arlene, że jeśli warunki się pogorszą, przestaną wchodzić. Wybierają drugi szczyt Annapurna II i postanawiają zdobyć go krótkim nieznanym dotąd podejściem. Po kilkunastu godzinach wspinaczki Arlene traci z nimi kontakt. Zrywa się burza śnieżna. Mijają kolejne godziny. Burza trwa ponad dwa dni. Nie ma kontaktu. Dopiero w trzeciej dobie Arlene prosi szerpów, aby sprawdzili, co się stało. Obie ambitne alpinistki zginęły w rozpadlinie, wspinając się na Annapurnę II. W zespole dziewczyn nastała żałoba — myślę, że została ona w sercu Arlene do dziś. „Gdybym wiedziała, że stracę przyjaciół, prawdopodobnie nie poszłabym na wyprawę” — stwierdziła Arlene w czasie swojego pobytu w Polsce w 2014 r. z okazji wydania książki Annapurna. Góra kobiet.

Fragment pochodzi z książki Szefie Angażuj zespół Roberta Zycha

JAK ROZWIĄZYWAĆ KONFLIKTY POMIĘDZY DZIAŁAMI

Szkolenie ze współpracy między działami skierowane jest do liderów, szefów organizacji, pracowników działu HR chcących wspierać managerów w procesie zmian.

795481943
kontraktosh@kontraktosh.pl

Email marketing powered by FreshMail
 

Email marketing powered by FreshMail